karolinkawe.fotkoblog.pl
Bloog , że szook
Ja i moja Mechbestia
2014-07-21 11:44:07
Naszą historię rozpoczynają jednoczesne narodziny człowieka i Mechpsa. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby ci dwaj od razu się nie polubili.
Wzajemna akceptacja pozwoliła im kroczyć ścieżkami życia z podniesioną głową i pełną zapału piersią.Wraz z nastaniem 12 urodzin zostali wpisani do Krajowego Rejestru Mechticzerów, czyli oficjalnych trenerów Mechbestii, który kwalifikował ich do udziału we wszelkiego rodzaju zawodach. Nasi bohaterowie zdecydowali, że nie będą w nich występować.
Podczas jednej ze swoich częstych wędrówek, zupełnie zapomnieli o granicy, za którą kryła się okrutna czarownica Melani.
Zanim zdali sobie sprawę z tego, gdzie się znajdują, wiedźma stała tuż przed nimi.
Wyczuwając wielki potencjał w Mechbestii chłopca zaśmiała się szaleńczo.
Muszę coś zrobić ! Ta jędza jest nieobliczalna !
Pełen desperacji Mechpies zasłonił swojego przyjaciela naprężając ciało, z którego w porywie silnych emocji, wydobyły się liczne kolce.
Jednak nie wywołały one na czarownicy żadnego wrażenia.
- Czy ty naprawdę myślisz, że takie coś jest w stanie mnie przerazić ?! Nie ważne jak ! Będziesz mój !
Czarownica powolnym krokiem ruszyła przed siebie.
- Nie mamy wyboru ! Musimy uciekać Gilbercie !
Chłopiec przytaknął na te słowa.
Jego towarzysz ukrył kolce na powrót w swoim ciele, a jego pan z radością na nie wskoczył.
- Pędź niczym wiatr, mój przyjacielu !
Nie możemy pozwolić by ktokolwiek odkrył nasz sekret !
Na twarz rozmówcy wtrąciła się powaga.
Mechpies posłusznie wykonał to polecenie i w mgnieniu oka znaleźli się poza terytorium złej wiedźmy.
Tak im się przynajmniej wydawało.
- Cóż za prędkość ! Takiego wierzchowca właśnie mi potrzeba ! Dzięki niemu w końcu powrócę na szczyt !
Skończywszy przemowę czarownica ze złowieszczym uśmieszkiem skryła się w swojej kryjówce.
Tymczasem przyjaciele byli już na swoim ulubionym pagórku.
Obydwaj leżeli bez życia na ziemi.
Ich oddechy wypełniało skrajne wyczerpanie.
Gilbert najgorzej odczuwał skutki zaistniałej sytuacji.
Jego twarz otaczały niepokojące krople potu, a oddech z każdą sekundą stawał się coraz płytszy.
Zaniepokojony tym Remulus podnosił się i bez zawahania zmierzał w jego kierunku.
- Wszystko w porządku ?
Jego łapa z delikatnością dotykała rozognionych pleców chłopaka.
- Tak.
Jego głos przepełniała przejmująca ciężkość.
W pewnej chwili podniósł się do kolan i podpierając się oburącz podłoża za wszelką cenę próbował złapać oddech.
Jego ciało przeszył wtenczas znajomy ból.
Instynktownie położył rękę na piersi.
Powietrze wokół niego zadrżało z nadmiaru wydmuchiwanego gazu.
- Musimy ... bardziej ... na ... siebie ... uważać.
Przez jego głos przemawiało spore zacięcie.
Zmęczenie Mechpsa znikło tuż po paru minutach.
Niestety Gilbert nie miał tyle szczęścia.
Musiała minąć godzina, aby jego stan uległ znacznej poprawie.
- Nareszcie koniec !
Chłopak odczuł stanowczą ulgę.
Niedługo po tym zemdlał, a jego przyjaciel czuwał przy nim przez cały ten czas.
Słońce chyliło się ku zachodowi.
Przepełniony dumą Remulus postanowił uciąć sobie krótką drzemkę.
Nie trzeba było wiele by go uśpić.
10 minut później zapadł w przyjemny, lekki sen.
W tym momencie zaklęcie wiedźmy rozpoczęło swoje działanie .
Kiedy nastał świt przyjaciele obudzili się.
Ich ciała wprost rozpierała energia.
Kiedy jednak spojrzeli na otaczający ich świat niezmiernie się przerazili.
- To ... niemożliwe !
Gilbert i jego partner aż przetarli oczy ze zdumienia.
- Gdzie ... my jesteśmy ?
Mechpies wprost nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
- To terytorium złej wiedźmy.
Chłopak spuścił głowę, zaciskając w bezsilności pięści.
Parę chwil później wskoczył na swojego kompana i wskazał kierunek granicy.
Zdawała się ona ciągnąć bez końca.
W pewnym momencie zniknęła zupełnie.
- Nie może być ! Dlaczego nie możemy opóścić tego miejsca !?
Remulus spanikował dostrzegając desperację na twarzy swojego towarzysza .
- Nie ! To musi być zły sen !
Gilbert otworzył dłoń, na której pojawiły się spotęgowane drgawki.
Nagle zdało się słyszeć powolne, zsynchronizowane klaskanie.
Przyjaciele odwrócili się z impetem.
Ich najgorsze koszmary ziściły się.
To była Melani !
Wiedzieli, że muszą jak najszybciej się stamtąd wydostać.
Ich spojrzenia wypełniała budząca zgrozę powaga.
- Znowu się spotykamy !
Na jej twarzy pojawił się zdradziecki uśmieszek.
- Nie sądziłam, że nabierzecie się na mój numer z halucynacjami.
Wiedźma zaczęła wykonywać rękami jakieś dziwne rytuały.
W pewnym momencie pojawiła się przed nią antygrawitacyjna kula,
która pochwyciła zszokowanego Remulusa.
- Nie ! To jest !
Gilbert był przerażony jak jeszcze nigdy dotąd.
Nawet krótkotrwała rozłąka z przyjacielem mogła doprowadzić go do śmierci.
- Odstaw go natychmiast na ziemię !
Przez jego głos przemawiała gigantyczna desperacja.
Czarownica przesłała mu ironiczny uśmiech.
W pewnej chwili ucichła zupełnie.
- A jak nie , to co mi zrobisz ?
Na jej twarzy mieniła się zgroza.
W wyniku powstałego wstrząsu ciało chłopaka ogarnęły spotęgowane drgawki,
połączone ze zdradzieckim bólem w klatce piersiowej,
któremu za wszelką cenę próbował zapobiec.
Jednak bezskutecznie.
Z każdą chwilą sytuacja stawała się coraz poważniejsza.
Remulus czuł, co się święci.
Wiedział, że musi jakoś zakończyć to szaleństwo.
Nie mógł jednak zrobić niczego, wbrew rozkazom swojej oprawicielki.
Gilbertowi zaczęło już powoli brakować powietrza.
Wyczuwając dramatyzm sytuacji Mechpies przystąpił do działania.
- Zgodzę się na wszystko, tylko zostaw mojego przyjaciela w spokoju.
Czarownica uśmiechnęła się ironicznie, po czym postawiła czworonoga na ziemię
dezaktywując przy tym barierę ochronną.
Chwilę później podeszła do niego i wstrzyknęła mu jakąś dziwną substancję w lewą łapę.
- Dzięki temu będę mieć całkowitą pewność, że mnie nie opuścisz i już na zawsze pozostaniesz mi wierny.
Przybity tą wieścią pies spuścił głowę i posłusznie podążył za swoją nową właścicielką, zostawiając Gilberta daleko za sobą.
Był on dogłębnie wdzięczny swojemu przyjacielowi.
Wiedział jednak, że tak dalej być nie może.
Musiał jak najszybciej coś z tym zrobić.
Ale jak ?
Powietrze wypełniło spotęgowane sapanie.
Jak mam go uwolnić ? No dalej ! Myśl Gilbercie ! Od tego zależy przecież twoje życie !
Zdeterminowany chłopak pogrążył się w głębokich rozmyślaniach.
W pewnej chwili genialny pomysł wpadł mu do głowy.
- Tak ! To może się udać !
Jego twarz wypełniła się pasją.
Pewien zwycięstwa udał się do pobliskiej szopy.
Będąc w środku położył się na jednej ze słomianych kupek i zapadł w przyjemny, beztroski sen.
Następnego dnia obudził się pełen motywacji do działania.
Jednak parę chwil po opuszczeniu budynku poczuł się dziwnie osłabiony.
Nie przypuszczał, że rozłąka z partnerem wywże na nim tak duże piętno.
Mimo to nadal parł dalej przed siebie.
Po kilku minutach osiągnął swój cel.
Ostrożnie otworzył drzwi , za którymi był ukryty jego przyjaciel.
Zaraz po tym bariera ochronna opadła, co wybudziło Remulusa ze snu.
Widząc przed sobą Gilberta przeraził się.
Nie myślał, że będzie zdolny posunąć się do czegoś tak nieodpowiedzialnego.
- Co ty tu robisz ?!
Aby nie obudzić czarownicy pies maksymalnie zniżył ton swojego głosu.
Mimo to nie zdołał ukryć otaczającego go oburzenia.
- Przyszedłem cię uratować !
Czworonóg stanął jak wryty.
- Nie możesz tego zrobić ! To niebezpieczne !
Chłopak z determinacją zacisnął pięści.
- Nie ugnę się ! Uwolnię cię choćby nie wiem co !
Słowa te wywołały u Remulusa nie lada poruszenie.
Nie zwlekając chwili Gilbert wcisnął drugi z guzików
dezaktywujący masywne kajdany wiążące łapy jego najlepszego przyjaciela.
- Teraz jesteś wolny ! Możemy już uciekać !
Kątem oka zdało się dojrzeć zawahanie na twarzy czworonoga.
- Ale ... ten ... nadajnik.
Przez jego głos przemawiało spore zacięcie.
- Teraz to już nie ważne ! Znikajmy stąd, póki mamy jeszcze szansę !
Przez umysł psa przemówił nieznany niepokój.
Wiedział jednak, że Gilbert ma rację.
Musieli za wszelką cenę się stamtąd wydostać.
Więź, która utrzymywała ich przy życiu z każdą minutą stawała się coraz cieńsza.
Nie mogli sobie na to pozwolić.
Przepełniony powagą Mechpies wyszedł z więziennego magazynu,
nachylił się, a jego przyjaciel ostrożnie zajął miejsce na jego grzbiecie.
Wypełniony swobodą Remulus zaczął biec do miejsca, które wywoływało w ich pamięci miłe wspomnienia.
Tymczasem Melani obudziła się zaalarmowana przez nawigację nadajnika .
Na plazmowym ekranie widoczna była lokalizacja i dokładny kierunek, w którym podążają uciekinierzy.
- Głupcy ! Naprawdę myślą, że zdołają mi uciec ! Niedoczekanie !
Czarownica podniosła z panelu specjalne urządzenie.
Niedługo po tym rozłożyła antenę na dachu swojej kryjówki, mającą zwiększyć zasięg działania maszyny.
- Już ja im pokażę, co to znaczy prawdziwa udręka !
Powietrze wypełniło się szaleństwem.
Tymczasem przyjaciele byli już na swoim pagórku.
Rozkoszowali się chwilami relaksu i uzupełniali brakujące pokłady pojednania.
- Odpoczywajmy, póki jeszcze możemy. Niedługo przecież znowu zostaniemy rozdzieleni.
Przepełniony nostalgią Gilbert wstał z powierzchni ziemi.
Twarz jego wypełniało głębokie roztargnienie.
Chwile wydawały mu się ulotne, a błękitne,
pełne romansu niebo zaczęło tracić swoje kolory.
Nagle jego kompan zawarczał, chwytając się za pierś.
Nie mogąc wytrzymać trawiącego go cierpienia zaczął desperacko przewracać się po trawie.
- Co ci jest przyjacielu ?
Na twarz chłopca wstąpiło przerażenie.
- To ... ten nadajnik ! On ... parzy !
Powietrze wokół czworonoga wypełniło się przejmującym sapaniem.
- Jeśli zaraz nie zjawię się u tej wiedźmy, to z pewnością zginę !
Po twarzy Remulusa zaczęły spływać łzy.
Podniósł się, z całych sił starając się utrzymać wcześniej zachwianą już równowagę.
- Poprzysiągłem sobie, że nie zrobię tego, póki nie będę pewien twojego bezpieczeństwa.
Obronię cię ... za wszelką cenę !
Wzrok pupila wypełniało ogromne poświęcenie.
W pewnej chwili zawył z bólu, a jego funkcje życiowe zaczęły powoli się załamywać.
Partner z całych sił próbował ustać na ledwo pracujących już kończynach.
- Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem , to zrozumiałem dla kogo istnieję.
Poprzysięgłem, że poświęcę życie w twojej obronie i teraz dotrzymam tej obietnicy.
Mechpies powolnym krokiem zaczął oddalać się z miejsca spoczynku.
Gilbert nie potrafił pogodzić się z taką prawdą.
- Nie mogę pozwolić, żeby tak skończył !
Jestem jego przyjacielem i zrobię wszystko, aby mu pomóc !
Urodziliśmy się razem i nikt nie ma prawa nas rozdzielać !
Chłopak z determinacją zacisnął pięści.
Niedługo po tym położył się obok "Drzewa Przyjaźni ",
objął je ramionami, po czym zasnął, ani trochę nie przestając myśleć o tym, co się stało.
Tymczasem wyczerpany Remulus zdołał już dotrzeć do siedziby złej czarownicy.
Była ona wyraźnie niezadowolona z zachowania swojego nowego podopiecznego.
Mechpies z wielkim trudem wykonał ukłon, a na jego twarzy widniała niezmierzona udręka.
- Wybacz mi proszę moją niesubordynację o pani. Jesteś najcudowniejszą osobą na świecie.
Błagam cię ! Zdejmij ze mnie ten urok !
Czarownica objęła czworonoga pełnym agresji spojrzeniem .
- Nie ma mowy ! Dezaktywuję zaklęcie, a ty znowu sobie uciekniesz !
Mechpies odczuł spotęgowany ucisk w płucach.
Wiedział, że za wszelką cenę musi przekonać czarownicę do zmiany zdania.
- Nie zrobię tego ! Musisz mi uwierzyć !
Podwładny objął Melani pełnym powagi wzrokiem.
- Dobrze. Wybaczę ci ... ale tylko ten jeden raz.
Wiedźma wyciągnęła z kieszeni przedmiot przypominający pilota do telewizora
i zdecydowanym ruchem zakończyła jego działanie.
Zaraz po tym czworonóg odczuł stanowczą ulgę.
- Dziękuję ci pani ... za twoją łaskę.
Remulus ukłonił się i posłusznie pokuśtykał do kryjówki swojej oprawczyni.
Nagle zaczęło dziać się z nim coś dziwnego.
Długotrwałe rozstanie z Gilbertem zrobiło swoje.
Ciało towarzysza opanowały duszności połączone z przewlekłym bólem w piersiach.
Po paru minutach zaczęły go oblewać zimne poty.
Nie mogąc wytrzymać powstałego napięcia przełamał barierę.
Jego wzrok otaczało dogłębne szaleństwo.
Było ono tak wielkie, że zakłóciło pracę magicznego nadajnika.
Przepełniony determinacją czworonóg popędził do miejsca,
w którym po raz ostatni widział swojego przyjaciela.
Po przybyciu doznał nie lada szoku.
W pobliżu nie było ani żywej duszy.
- Gdzie jesteś Gilbercie ?!
Głos kompana wypełniało spore przejęcie.
Nagle przez myśli przemknęła mu odpowiedź.
- A co, jeśli poszedł po raz kolejny mnie uratować ?
Czarne wizje opanowały wszystkie zmysły towarzysza.
- Nie ! Wtedy byłby narażony na gniew tej wiedźmy !
Muszę za wszelką cenę temu zapobiec !
Pełen determinacji Remulus odwrócił się i pobiegł w stronę kryjówki swojej oprawczyni.
Kiedy dotarł na miejsce, zamarł z przerażenia .
Ledwo żyjący Gilbert był pochwycony przez Melani za ramiona
i trzymany na niezręcznej, rozciągającej ciało wysokości.
Czuł się całkowicie bezsilny wobec sytuacji, w której się znalazł.
Z każdą sekundą stawała się ona coraz poważniejsza.
Przejmujący kaszel partnera pobudził Mechpsa do działania.
Zdecydowanym ruchem zaatakował ręce czarownicy.
Ta, wypełniona boleścią upuściła chłopaka na ziemię.
Remulus podbiegł do niego i pochwycił w paszczę za koszulę.
Nie wiedział jednak, że znowu został zainfekowany substancją kontroli.
Tym razem nie zdołała ona jednak uruchomić swojego destruktywnego działania.
Kobieta była w niemałym szoku.
Korzystając z okazji przyjaciel odwrócił się i
bez zastanowienia wybiegł poza granice przeklętego terytorium.
Zaklęcie iluzji prysło, a pełni ulgi przyjaciele znaleźli się na tym prawdziwym "Pagórku Przyjaźni".
Stan chłopca nie ulegał jednak żadnej poprawie.
Coś jest nie tak !
Myśli Remulusa wypełniło spore przejęcie.
- To przez tą długą rozłąkę ! Jestem tego pewien !
Na twarzy towarzysza pojawiła się powaga.
- Muszę to zakończyć ! Tu i teraz !
Ta jędza zapłaci mi za to, co zrobiła mojemu partnerowi !
Mechpies ułożył Gilberta na swoim grzbiecie
i popędził ile sił w nogach do kryjówki złej czarownicy.
Ta, poruszona panującym w okolicy rumorem,
z dezorientacją wybiegła ze swojej siedziby.
Oczy Remulusa napełniły się przejmującą czerwienią,
a jego oddech opanowała nieznana dotąd ciężkość.
Wiedźma zatarła ręce ze złowieszczym uśmiechem.
- Wiedziałam, że do mnie wrócisz.
Przez jej głos przemawiała natężona pewność siebie.
- Nie po to tu przyszedłem !
Powietrze przeciął dźwięk rozwścieczenia.
Nagle zdało się słyszeć czyjeś jęki.
- Hmm. Co się dzieje ?
Gilbert z ciężkością złapał się za głowę.
Mechpies spojrzał w stronę swojego grzbietu.
- Niczym się nie martw.
Wszystko jest już w porządku.
W najlepszym porządku.
Remulus objął Melani pełnym gniewu wzrokiem.
Komentarze
Na razie nie ma jeszcze komentarzy.
Dodaj komentarz
Poleć to zdjęcie znajomym
Podaj swój adres e-mail
Podaj adresy e-mail znajomych
Napisz wiadomość
Przepisz kod z obrazka: